Koło pięknego lasu, z dala od miejskiego hałasu
mieszkał Adaś z rodziną – w ogrodzie pachnącym maliną.
Adaś jedną siostrę miał, ale często z niej się śmiał.
Kasia była jeszcze mała, dobrze mówić nie umiała.
Kiedyś zamiast słowa „żaba” powiedziała sobie „jaba”.
Adaś śmiał się do rozpuku, a na głowie pokazywał „stuku-puku”.
Gdy to mama zobaczyła, to się mocno zezłościła.
– Adasiu, tak nie wolno robić, proszę szybko siostrę przeprosić!
– Przeprosić? Przecież nic ją nie boli! – I śmiejąc się dalej, nalewał do szklanki coli.
– Adasiu, tak zrobić po prostu trzeba. – Wciąż mama uprasza.
– Dobrze, już dobrze. Kasiu, przepraszam.
Przeprosił więc Adaś swoją siostrzyczkę małą, robiąc przy tym minę niedbałą.
We wtorek wieczorem siedział Adaś przed telewizorem,
a Kasia przy stoliku rozsypała klocków bez liku.
Ułożyła domek mały, żeby lalki w nim mieszkały.
Nagle Adaś sobie przypomniał, że samochodu z góry zapomniał.
I w pośpiechu ogromnym zburzył domek siostry kapciem wygodnym.
Jak to Kasia zobaczyła, to się mocno przeraziła.
Zaczęła głośno płakać i ze złości na nóżkach skakać.
– Ałaj! – Adaś tylko krzyknął i na górę szybko bryknął.
– Hej, Adasiu! – woła mama, znowu mocno zatroskana. – Nie będziesz się tak bawić. Proszę Kasi domek naprawić! I masz ją przeprosić! Dwa razy nie będę prosić!
– Ale, mamo, to był przypadek. Taki w zabawie wypadek. Nie chciałem jej zniszczyć budowy. Kasiu! Może zrobimy plac rajdowy?
Adaś nie pojmował wcale, że swym zachowaniem ranił siostrę niebywale.
Niczego nie traktował poważnie, smutki innych były dla niego zabawne.
Aż tu kiedyś przy sobocie znalazł się Adaś w niemałym kłopocie.
Poszedł pobawić się z kolegami – cały dzień byli superszpiegami!
Mieli już właśnie kończyć zabawę, ale zaplanowali jeszcze przez strumyk przeprawę.
Najpierw Jaś wodę szybko przeskoczył, nawet kroplą się nie zmoczył.
Potem Marek skoczył dumnie, szybko, zwinnie i bezszumnie.
Na Adasia kolej przyszła, lecz… przeprawa mu nie wyszła.
Koledzy żarcik mu zrobić chcieli i popchnęli go do kąpieli.
Ześlizgnęła się Adasiowi noga! Oj, przeszyła go niezła trwoga!
Równowagi nie utrzymał i w strumyku zaraz pływał.
Woła do kolegów swoich:
– Hej! Pomóżcie, proszę! Ja tej wody nie znoszę!
Ale koledzy Adasia naszego nie chcieli wyciągać chłopaka mokrego.
Tak się z niego śmiali, że aż brzuchy ich bolały.
– No nie mogę, nie wytrzymam! Tego śmiechu nie zatrzymam! – wołał Jaś uradowany, ze śmiechu cały łzami zalany.
– Ależ ty, Adasiu, jesteś niezdarą! – śmiał się Marek całą parą.
Małemu chłopcu zrobiło się smutno. Pomyślał sobie:
„No trudno. Sam będę musiał poradzić sobie. Ale co mama mi na to powie?”.
Powłóczył Adaś do domu nogi, ledwo odrywając je od podłogi.
„Dlaczego mi to zrobili? I nawet nie przeprosili?”
Postawy kolegów chłopiec nie rozumiał, a w uszach ich śmiech ciągle mu szumiał.
Do domu dotarł Adaś zmęczony, mokry, smutny i wciąż zamyślony.
– Ach, synku kochany! Co się stało? Czemu jesteś taki zmarnowany? Czemu twe buty i całe ubranie wyglądają jak niewysuszone pranie?
Zaczął więc Adaś swoją opowieść, oj… ciężko mamie było ją znieść.
– Ze śmiechu się koledzy zanosili, ale wiesz, co jest najgorsze? Że nawet mnie nie przeprosili… – wyjaśnił Adaś płaczącym głosem, cichutko, spokojnie, jakby pod nosem.
Mądra mama stwierdziła, że do ważnej nauki okazja się nadarzyła.
– Syneczku, mój drogi. Wiem, że smutek i gniew dręczy cię srogi. Każdy z nas pragnie być przeproszony, gdy zostaje przez kogoś skrzywdzony. Pomyśl więc, synku mój mały, jak Kasię twe słowa często bolały. Jak smutna bywała, gdy słowa „przepraszam” od ciebie nie słyszała.
Pomyślał Adaś dłuższą chwilę i zrobiło mu się tak… niemile.
Wiedział już, że dzięki tej rozmowie zaraz Kasi „przepraszam” powie.
Potrafił sobie teraz wyobrazić, jak często musiał ją swoimi słowami ranić.
– Kasiu, nie chcę ci sprawiać więcej przykrości, bez względu na okoliczności.
Obiecał Adaś Kasi poprawę, a czas pokazał, że naprawdę dał radę!