Tymczasem niczego nieświadomy Karolek cieszył się, że pozbył się muchy.
– No w końcu! Chyba mi ta mucha już wyleciała z oka! Popatrz, myszko, to już tutaj, już widzę brzozowy gaj i jeziorko. Cudownie to wygląda, prawda? – zapytał Karolek Mysię. Ale odpowiedzi nie uzyskał. – Hej, Mysiu, co tam u ciebie? Zaniemówiłaś z wrażenia? – zażartował. Ale Mysia znowu nie odpowiedziała. – Hej, myszko, co ty się wygłupiasz? Odezwij się, proszę. Przecież nie mogę odwrócić głowy. Jesteś tam? – Kaczorek zaczął się delikatnie niepokoić. I znowu cisza… Karolek właśnie doleciał do brzozowego gaju i z ogromnym pluskiem wpadł w jezioro. Prawdę mówiąc, gdyby Mysia jeszcze na jego grzbiecie siedziała, to właśnie teraz wpadłaby do zimnej, głębokiej wody. – No, koleżanko, dość tych żartów! – Karolek naprawdę myślał, że Mysia się wygłupia. Teraz mógł bezpiecznie odwrócić główkę. – O rety! Mysiu! A gdzie ty jesteś? – kaczorek się wystraszył. Myszka nie żartowała. Jej tam naprawdę nie było! – Ależ to niemożliwe, żeby spadła! Przecież nikt nie lata bezpieczniej ode mnie! – Karolek zaczął się sam przed sobą tłumaczyć. – A może wpadła do wody, jak tu wylądowaliśmy? – I nie myśląc wiele, szybciutko zanurzył łebek pod wodę. Pływał tak z wypiętym kuperkiem kilka długich chwil. Niestety, myszki pod wodą nie było. – Dziwne, co się z nią stało? – Duma kaczorka nie pozwalała się mu przyznać do tego, że gdzieś podczas lotu mógł popełnić błąd. On naprawdę był przekonany, że leciał bardzo dobrze i spokojnie. Ale po chwili wpadł na pewien pomysł. – A może polecę z powrotem i jej poszukam? Może gdzieś sobie zeskoczyła? Ale tak bez pożegnania? No troszkę nieładnie, Mysiu. – Kaczorek wciąż absolutnie nie brał pod uwagę swojej winy w tym, że Mysia nie doleciała do brzozowego gaju. Plan miał dobry, ale podczas podwodnych poszukiwań Mysi zobaczył w jeziorku ryby. I poczuł głód. – Zaraz polecę, troszkę sobie tylko zjem. Mysi na pewno nic się nie stało. – Znowu zaczął kombinować. Oj, dawno już nie kąpał się w jeziorku. Bardzo się cieszył, że może się teraz trochę popluskać. I przy okazji napełnić pusty brzuszek. Kaczorek pływał po całym jeziorku, nurkował pod wodą i odpoczywał po podróży. – No dobrze, będę się zbierał, bo niedługo zrobi się ciemno i już w ogóle nie znajdę myszki. – I już miał wylatywać z brzozowego gaju, gdy usłyszał znajome odgłosy:
– Kwa! Kwa! Kwa! Kwa!
Karolek od razu rozpoznał to kwakanie. To byli jego przyjaciele: kaczor Henio i kaczor Irek. Słychać było, że humor im dopisywał. Cały czas głośno się śmiali i chyba nie zauważyli na dole Karolka, bo wylądowali tuż obok niego.
– Cześć! – odezwał się uradowany Karolek. – Ale spotkanie, kto by pomyślał?
– O, cześć, Karolku. – Przyjaciele przywitali go już z mniejszym entuzjazmem. – Co ty tu robisz?
– Ach, długa historia, ale oczywiście z wielką chęcią wam opowiem, bo wyobraźcie sobie, że leciałem tutaj nad jeziorko i wleciałem w chmurę dymu. – Niestety, zanim Henio i Irek zdążyli powiedzieć, że nie mają czasu na opowieść Karolka, ten był już w połowie opowiadania. – Tak mnie szczypały oczy, że spadłem na ziemię, bo nie mogłem ich otworzyć. No i wyobraźcie sobie, że na ziemi stało koło mnie jakieś zwierzę, duże z wielkim ogonem, ogromnymi oczami, wielkimi wąsiskami. Ale ja wcale a wcale się go nie wystraszyłem! – Karolek, jak to Karolek, zaczął mocno ubarwiać swoją historię. – I wyobraźcie sobie, że w sumie się z tym stworem zaprzyjaźniłem, nawet zabrałem go na swój grzbiet, żeby go tu do brzozowego gaju dowieźć, ale… gdzieś po drodze chyba mi spadł…
Historia kaczorka naprawdę zaciekawiła Henia i Irka.
– Spadł? A gdzie spadł? Wiesz, co się z nim stało? – dopytywali.
– Tego właśnie nie wiem. Ale zaraz go znajdę, zaraz polecę z powrotem i na pewno go znajdę! – rzekł stanowczo kaczorek.
– Karolku, a właściwie, to jakiego stwora zgubiłeś? – zapytał Henio, który stwierdził, że raczej musi chodzić o jakieś małe zwierzę, skoro Karolek zabrał go na grzbiet.
– No… kaczorek zorientował się, że chyba za bardzo ubarwił swoją opowieść. – No to była mysz… – rzekł cichutko, jakby chciał, żeby koledzy nie usłyszeli.
– Mysz? No coś ty! I niby to jest taki straszny stwór? – Kaczorki zaczęły się głośno śmiać. – Hahaha! Mysz!
– Ale to nie była zwykła mysz! – Karolek się oburzył, że ktoś ośmielił się podważyć jego męstwo. – Mysia była ogromna i miała ostre pazury i wielkie zęby!! – bronił swych racji.
– Mysia! Hahaha! Słyszałeś, Henio? Mysia! – Irek nie mógł opanować śmiechu.
Kaczorkowi zrobiło się przykro. Koledzy nie bardzo chcieli uwierzyć w jego opowieść i nie dostrzegli jego odwagi, w którą sam zaczął wierzyć, opowiadając tę historię.
– No nic, nie będę wam przeszkadzał. Lecę szukać mojej zguby – poinformował Karolek towarzystwo i pofrunął. Był już wysoko, a wciąż słyszał śmiechy Henia i Irka. – Ja im jeszcze udowodnię moją odwagę! Jeszcze się przekonają! – Postanowił sobie Karolek. – Ale teraz muszę znaleźć myszkę. O rety! Robi się ciemno! Muszę się śpieszyć. – I poleciał tam, skąd przyleciał. Leciał powoli, wytężał wzrok, rozglądał się wokoło. Miał ogromną nadzieję, że zobaczy swoją małą znajomą. Po spotkaniu z Irkiem i Heniem, uświadomił sobie, że dużo lepiej czuł się z myszką. Myszka się z niego nie śmiała, nie dokuczała mu i była dla niego miła. A te dwa kaczorki, które przecież znał od urodzenia, z którymi spędził tyle czasu, zachowały się wobec niego nieładnie. Jejku, chyba już nie znajdę dzisiaj Mysi – pomyślał kaczorek. Już trzeci raz lecę tą samą drogą i nigdzie jej nie widzę. – Postanowił zlecieć na ziemię i poszukać na piechotę. – Może akurat gdzieś ją zobaczę? – Niestety, po myszce nie było śladu. Zrobiło się już całkiem ciemno. Kaczorek naprawdę zaczął się martwić. – Mam nadzieję, że nic jej się nie stało, że znalazła jakieś ciche, spokojne miejsce i sobie po prostu śpi. Wrócę do brzozowego gaju, prześpię się trochę, a rano wstanę i będę jej szukał dalej. – Kaczorek szedł powoli, co jakiś czas wołając Mysię. Już naprawdę stracił nadzieję, że uda mu się znaleźć przyjaciółkę, gdy usłyszał znajomy głosik:
– Karolek? To ty, kaczorku?
Kaczorek się zatrzymał. Był bardzo zmęczony i pomyślał, że chyba mu się wydawało, że coś słyszał.
Ale głos znowu się odezwał:
– Karolku, ależ to ty! Poczekaj na mnie! – zawołał głosik.
– Mysia? – odparł zdumiony kaczorek.
– A niby kto? Ty łobuzie jeden! Jak mogłeś być tak nieostrożny! Jak mogłeś mnie zrzucić?! Obiecywałeś, że będziesz lecieć spokojnie! – krzyczała myszka.
– Mysiu! Jak dobrze, że jesteś cała! Tak się o ciebie martwiłem! Ale jak to się stało, że spadłaś? Przecież ja tak uważałem! – Kaczorek próbował się bronić.
– Uważałeś? Jakbyś uważał, to byśmy razem dolecieli do brzozowego gaju! Nie pamiętasz, jak ci wpadła do oka mucha? To wtedy zleciałam. Strasznie trzepałeś łebkiem i nie mogłam się utrzymać – tłumaczyła Mysia.
– Ach, faktycznie. Mucha. No tak, to możliwe, że mogłaś wtedy spaść – odparł Karolek, choć w głębi duszy uważał, że wcale się tak nie wiercił i że myszka powinna się była mimo wszystko utrzymać. – Mysiu, ale jak ty się właściwie znalazłaś tu w brzozowym gaju? – zapytał zdziwiony.
– A jak się miałam znaleźć? Przyszłam! Na moich małych nóżkach przyszłam! – wyjaśniła stanowczo Mysia.
– To pewnie jesteś zmęczona i głodna, prawda? – O dziwo, Karolek po raz kolejny szczerze zainteresował się samopoczuciem myszki.
– Nie, już nie jestem głodna. Wiesz, gdy tu dotarłam, byłam bardzo zmęczona i głodna. I chyba zrobiłam coś złego… – rzekła tajemniczo Mysia.
– Coś złego? – zapytał zaciekawiony Karolek. Nie mógł pojąć, co złego mogła zrobić taka mała myszka.
– Ukradłam komuś jedzenie – wyjaśniła poważnym tonem.
– Ukradłaś jedzenie? Jak to ukradłaś? Komu? – Karolek był naprawdę mocno zdziwiony.
– A żebym to ja wiedziała – odpowiedziała smutno myszka. – Po prostu szłam, poczułam zapach jedzenia i doszłam do takiej pustej norki, w której były czyjeś zapasy. I się poczęstowałam. A w zasadzie to ukradłam, bo tam nikogo nie było – wyjaśniła myszka.
– Acha, to poważna sprawa – powiedział Karolek, choć tak naprawdę, nie uważał, że Mysia powinna się przejmować jakimś jedzeniem, a już na pewno nie powinna była tego uważać za kradzież. Przecież była głodna, zmęczona, nikogo tu nie znała i nie miała gdzie się udać po pomoc.
– Wiesz, chciałabym przeprosić to zwierzątko, któremu zabrałam zapasy – powiedziała Mysia.
– Nie no, Mysiu, naprawdę? A jak ty zamierzasz się dowiedzieć, kto to taki? – Kaczorek nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
– Nie wiem jeszcze. Ale chyba pomyślę o tym jutro. Teraz powinniśmy się gdzieś zdrzemnąć. Niedługo będzie świtać – rzekła myszka.
– O tak, masz zupełną rację, Mysiu – ucieszył się Karolek, który był już naprawdę zmęczony.
Nowi przyjaciele znaleźli przytulne miejsce pod złamaną brzozą, tuż przy jeziorku.
Ułożyli się wygodnie do snu.
– Wiesz co, Karolku? Dziękuję, że mnie szukałeś. I że mnie znalazłeś – powiedziała Mysia ciepłym głosem.
Karolek bardzo się ucieszył z tego, co usłyszał. Mysia chyba go polubiła. I już mu nie wypominała tego strasznego upadku. Kaczorek czuł się przy niej dobrze, po prostu dobrze. Nie wiedział jednak, co powinien odpowiedzieć, więc powiedział cicho pod nosem:
– Tak robią przyjaciele.
I zasnęli.
Obudziło ich głośne stukanie dzięciołka.
– No, koleś, dałbyś pospać – mruknął kaczorek.
Ale dzięcioł oczywiście go nie słyszał i dalej zajmował się swoją pracą.
Gdy Karolek się całkiem obudził, zorientował się, że Mysi nie ma koło niego.
– Tylko nie to! Mysiu, gdzie ty się podziałaś? – zawołał głośno Karolek, który wystraszył się, że znowu zgubił przyjaciółkę. Nagle usłyszał szelest liści i zobaczył znajomy pyszczek. – Gdzie ty byłaś? – pytał przejęty.
– Karolku, już wiem, komu ukradłam dżdżownicę! To była norka krecika. I wiesz co? On jest bardzo zły o to jedzenie – oświadczyła myszka.
– Oj, to chyba niedobrze, ale mam nadzieję, że się nie przyznałaś, że to ty – stwierdził kaczorek, który już wiedział, że w razie czego i on będzie wplątany w całą sytuację.
– Nie, nie przyznałam się, nie mam odwagi – odparła smutno Mysia.
Karolek już chciał mówić myszce, żeby się nie przejmowała, że przecież nie stało się nic wielkiego, że najlepiej będzie, jak zapomni o całej sprawie, ale wiedział, że Mysia czuje i myśli inaczej. Nie odważył się więc powiedzieć tego, co naprawdę sądził.
– Mysiu, to może zrobimy tak. Znajdziemy dżdżownicę i zaniesiesz ją krecikowi. Może wtedy nie będzie na ciebie zły? – zaproponował Karolek.
– Karolku, ależ to jest świetny pomysł! – krzyknęła uradowana myszka. – Dziękuję!
Przyjaciele od razu zabrali się do poszukiwań. Szybko znaleźli dżdżownicę, którą owinęli w miękki listek. Potem podeszli cichutko pod norkę krecika.
– Cicho! Słychać jakieś głosy! – rzekł kaczorek.
Faktycznie, koło norki krecika zebrało się sporo zwierząt i głośno nad czymś dyskutowały. Mysia zrozumiała, że rozmawiały o jej kradzieży.
– Nie bój się, Mysiu. Idź. Ja tu będę na ciebie czekał – powiedział ciepło Karolek, który zaczął podziwiać Mysię za jej odwagę i uczciwość.
– Dziękuję, Karolku.
– No idź już, idź – ponaglał myszkę.
Z bijącym serduszkiem i wielkimi ze strachu oczami myszka podeszła bliżej zwierzątek i czekała na dobry moment, żeby przeprosić krecika.
Czy mieszkańcy brzozowego gaju zaprzyjaźnią się z Mysią i Karolkiem?